Początki są dla mnie zawsze trudne. I stresujące. Kiedy mam
cokolwiek do napisania, nieważne czy jest to praca zaliczeniowa, magisterska,
artykuł czy wpis na bloga, scenariusz jest zawsze ten sam. Najpierw przez dzień
lub kilka dni układam słowa w głowie, dopracowuję je do perfekcji, a kiedy już
siadam do pisania, wychodzi z tego wszystkiego niskiej jakości bełkot na
poziomie opowiadań z „Chwili dla Ciebie”.
Tak czy siak, aby uporać się z niemocą twórczą i
uporządkować myśli, postanowiłam opisać swoją motywację do prowadzenia tego
bloga w kilku punktach.
1. Nie mam z kim podzielić się swoimi
doświadczeniami z migreną.
Ogólnie wszyscy dokoła wiedzą, że zmagam
się z bólami głowy. Że bardzo często rezygnuję z różnych okazji lub nie
podejmuję się pewnych rzeczy, bo „znów jestem chora”. Absolutnie nie obwiniam
nikogo za niewiedzę lub brak empatii, ale ktoś, kto nie ma do czynienia z
chronicznymi migrenami, nie ma możliwości zrozumienia tej przypadłości.
Mogłabym założyć pamiętniczek i opisywać w nim swoje cierpienia, ale po co,
skoro można obnażać się publicznie.
2. Od bardzo dawna nie miałam bloga.
Kiedy byłam nastolatką z wielką
namiętnością prowadziłam kolejne blogi. Przez całe gimnazjum, aż do końca
liceum z wielkim zaangażowaniem pisałam kolejne notki i robiłam zdjęcia (bo
miałam też fotobloga). Niestety, wszystkie te blogi zniknęły, teksty gdzieś
poginęły. Z perspektywy czasu moje zamiłowanie do prowadzenia blogów wydawało
mi się czasami wykwitem burzliwego dorastania, ale okazuje się, że albo nadal
nie dorosłam, albo wiek nie ma znaczenia, jeśli człowiek ma taką wrodzoną
potrzebę produkowania pamiętniczków.
3. Jestem bezrobotna.
Miesiąc temu podjęłam decyzję o rezygnacji
z dotychczasowej pracy , zmianie swojego życia, wyznaczeniu sobie ambitnych
celów, stawieniu czoła mojej własnej wizji przyszłości. Jak widać, niewiele z
tego na razie wychodzi, skoro założyłam bloga, w którym chcę opowiadać o swoim
cierpieniu. Life-coach czy jakiś psycholog biznesu na pewno by mi powiedział,
że powinnam założyć raczej stronę o samorozwoju, pokonywaniu swoich słabości i
odkrywaniu siebie, ale to bzdura. Poza tym, nigdy w życiu, odkąd poszłam do
zerówki, nie miałam tyle czasu dla siebie.
4. Mam doła.
Skończyłam kilka szkół, ustatkowałam się,
stałam się panią domu. I w tym cały problem. Jestem w miejscu, które jak nigdy
dotąd wymaga ode mnie decyzji i odważnego działania. W żadnej z tych rzeczy
nigdy nie byłam dobra. Nie chodzi o to, że nie wiem, dokąd iść. Wręcz
przeciwnie, czuję się jak niedzielny kierowca na sześciopasmowym rondzie z
kilkunastoma zjazdami. To naprawdę tragiczne uczucie, bo kiedyś naprawdę
znalazłam się na takim rondzie.
5. Chcę poznać przyjaciół w niedoli.
Kilka razy w życiu zdarzyło mi się poznać
niezwykłych ludzi poprzez bloga. Byli dla mnie inspiracją, do dziś zresztą są
dla mnie ważni. Mam takie marzenie, żeby również to miejsce było kiedyś okazją
do wymiany utyskiwań z innymi, którzy zmagają się z migrenami i nie tylko. Nie
dziś, nie za tydzień. Może wytrwam.
P.S. Nazwa bloga jest tragiczna. Niemądra i
pospolita. Jednak nic innego nie przyszło mi do głowy. Myślę, że i tak wspięłam
się na wyżyny, gdyż jeden z moich blogów nazywał się kiedyś: „igulec-happy”.
Mówią, że nazwa twojego bloga, fanpage czy czegokolwiek innego jest bardzo ważna, ponieważ cały czas będziesz się z nią identyfikować i cały czas będziesz z nią kojarzona. Nie. Przeczę temu. To brzmi logicznie, nawet bardzo, ale to tylko tak zwane "pierwsze wrażenie". Najważniejsza jest treść. Chciałbym przeczytać coś, co nie będzie tylko początkiem. Czekam na kolejny wpis i jeśli będzie z tym związane, to twoje obchodzenie się z bólem, migreną i tak dalej.
OdpowiedzUsuńhttp://allthingsabouteverything.blogspot.com/
https://web.facebook.com/undersociality
Mam koleżankę z taką właśnie migreną. Trochę wiem na czym to polega i jak się człowiek czuje z rozmów z nią. Nie jest to łatwe.
OdpowiedzUsuńDobrze zrobiłaś zakładając bloga, na pewno spotkasz wielu ciekawych ludzi.
Zapraszam też do siebie, jeśli znajdziesz chwilę czasu :)
http://bloogpseudoarytstyczny.blogspot.com
Ciekawe... miewam migreny. Nie często, ale od czasu do czasu mnie nawiedzają. Myślę, że pisanie to dobry sposób, a motywacja to podstawa, poza tym za pośrednictwem bloga na pewno poznasz wiele interesujących osób.
OdpowiedzUsuńPozdr, Raven
każdy powód jest dobry. Mam czasem tak, że pisząc o jakimś swoim problemie, ubierając go w słowa, nabieram do niego dystansu i ... znajduję rozwiązanie. Wtedy post nie powstaje:D Ja piszę bloga, bo mam kiepską pamięć i gubię fajne czasem chwile. Życzę powodzenia, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też często tak mam! Napisane problemy czasami tracą swoją moc.
UsuńFajnie, że są ludzie, którzy starają się uświadamiać innych jak to jest żyć z jakimś utrudnieniem (nie ważne czy to coś somatycznego czy psychicznego) dzień po dniu. Życzę powodzenia na początek!
OdpowiedzUsuń